niedziela, 26 lutego 2012

Strach

Wczoraj nie udały mi się drożdżowe bułeczki, a dziś zbyt szybko niedziela pierzcha mi spod palców. Wręcz namacalnie czuję upływający czas.
Raz słońce, potem śnieg, trochę błękitu nieba i ten chłód na sam koniec dnia.
Znów dziś zmarzłam wracając do domu.

Samo życie.
Coś się uda, coś innego nie, coś się kończy, coś zaczyna.
Kiedy czujesz na plecach powiew cieplejszego powietrza, nagle dopadnie cię okruch zimy.
Samo życie. 
Nie da się przygotować na wszystko i zabezpieczyć z każdej strony. 
Nie da się wszystkiego przewidzieć.
I w tym strachu zapobiegania o rzeczy, których nawet nie jesteśmy w stanie skontrolować - wiele rzeczy przepłynie przez palce.  A przecież w życiu nie chodzi o strach i odpowiedź na pytanie: dlaczego?
Bo czasami nie ma odpowiedzi na takie pytania.
Czasami odpowiedzi, które są - nie wystarczą.
Czasami by ruszyć do przodu - odpowiedzi nie są konieczne. 
Najfajniejszą stroną życia jest jego nieobliczalność, która choć może zaprowadzić cię w różne miejsca - nawet tam, gdzie niekoniecznie zechcesz pójść - to pokaże wiele dobrych miejsc i niezwykłych ludzi.

Czasami zmagasz się i zmagasz, aż nagle stajesz nad brzegiem rozległego oceanu i dostajesz swoją odpowiedź i kolejna ścieżka staje otworem.
Cierpliwość wobec życia - swojego czy cudzego - to klucz. I przyjmowanie ludzi takimi jakimi są. Nikt z nas nie jest ideałem. Każdy z nas ma swoje lepsze czy gorsze momenty i czasami musi przemierzyć ogromne połacie ziemi, żeby po prostu żyć.

Najpiękniejszym momentem zawsze będzie ten, w którym zaczyna się rozumieć, że nie ma nieważnych chwil i że wszystko ma swoje znaczenie. 
I nie - to nie tak, że na siłę doszukuję się jakiegoś ukrytego znaczenia we wszystkim co mnie spotyka, bo nie jestem w stanie. Tak jak nie jestem w stanie kochać wszystkich ludzi.

czwartek, 23 lutego 2012

Rozmowy o Bogu

Tak sobie przeglądałam stare notatki, e-maile od znajomych, wiadomości na jednym z portali społecznościowych i wygrzebało mi się takie o to coś....
Dzielę się, bo myślę, że warto.
Z pozdrowieniami dla czytających :)

Definicja wiary

- Pozwólcie, że wyjaśnię wam problem jaki nauka ma z religią.

Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje pytanie jednemu z nich:
- Jesteś chrześcijaninem synu, prawda?
- Tak, panie profesorze.
- Czyli wierzysz w Boga.
- Oczywiście.
- Czy Bóg jest dobry?
- Naturalnie, że jest dobry.
- A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
- Tak.
- A Ty - jesteś dobry czy zły?
- Według Biblii jestem zły.

Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości - Ach tak, Biblia!

- A po chwili zastanowienia dodaje:
- Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy że znasz chorą i cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności. Pomógłbyś tej osobie? Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?
- Oczywiście, panie profesorze.
- Więc jesteś dobry...!
- Myślę, że nie można tego tak ująć.
- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie osobie, jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by tak zrobiła. Ale Bóg nie.

Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej:
- Nie pomaga, prawda? Mój brat był chrześcijaninem i zmarł na raka, pomimo że modlił się do Jezusa o uzdrowienie. Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to pytanie?

Student nadal milczy, więc profesor dodaje:

- Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda? - aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor
sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk wody.
- Zacznijmy od początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?
- No tak... jest dobry.
- A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada
- Nie.

- A od kogo pochodzi szatan?

Student aż drgnął:
- Od Boga.
- No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu - czy na świecie istnieje zło?
- Istnieje panie profesorze ...
- Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył wszechświat, prawda?
- Prawda.
- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również i zło. A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki także i Bóg jest zły.

Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..

- A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas świece?


Student drżącym głosem odpowiada - Występują.

- A kto je stworzył?


W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie
- Kto je stworzył?
Wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się rozglądać po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby - Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?

Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
- Tak panie profesorze, wierzę.

Starszy człowiek zwraca się do studenta:

- W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny otaczającego cię świata. Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?
- Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.
- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?
- Nie panie profesorze.
- A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy może wąchałeś? Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
- Nie panie profesorze. Niestety nie miałem takiego kontaktu.
- I nadal w Niego wierzysz?
- Tak.
- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia, nauka twierdzi że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?
- Nic - pada w odpowiedzi - mam tylko swoją wiarę.
- Tak, wiarę... - powtarza profesor - i właśnie w tym miejscu nauka napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.

Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:

- Panie profesorze - czy istnieje coś takiego jak ciepło?
- Tak.
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak, synu, zimno również istnieje.
- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.

Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta. Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:

- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem. Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła - nie potrafimy osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do temperatur poniżej 273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła. Jak pan widzi profesorze, zimno jest
jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.

W sali wykładowej zaległa głęboka cisza. W odległym kącie ktoś upuścił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.

- A co z ciemnością panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak ciemność?
- Tak - profesor odpowiada bez wahania - czymże jest noc jeśli nie ciemnością?
- Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie jest czymś, ciemność jest brakiem czegoś. Może pan mieć niewiele światła, normalne światło, jasne światło, migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie ma wtedy nic i właśnie to nazywamy ciemnością, czyż nie? Właśnie takie znaczenie ma słowo ciemność. W rzeczywistości ciemność nie istnieje. Jeśli istniałaby, potrafiłby pan uczynić ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?

Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.

- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek jest również fałszywy.

Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:

- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie - wyjaśnia student - twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry Bóg i zły Bóg. Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy poddać pomiarom. Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić nawet takiego zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności i magnetyzmu, nie poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tych zjawisk. Twierdzenie, że śmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o ignorowaniu faktu, że śmierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, tylko jego brakiem. A teraz panie profesorze proszę mi odpowiedzieć - czy naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?
- Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak właśnie jest.
- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?

Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr, naprawdę.

- Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych i nie jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie, to przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan naukowych opinii, prawda? Czy nie jest pan w
takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?

W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.

- Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali - Czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana profesora?

Audytorium wybucha śmiechem.

- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukowa metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej, można powiedzieć, z całym szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu, panie profesorze. Skoro nauka mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać pańskim wykładom, profesorze?

W sala zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wieczność profesor wydusza z siebie:

- Wygląda na to, że musicie je brać na wiarę.
- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło?
Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi - Oczywiście że istnieje. Dostrzegamy je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy obecnym na świecie. Przecież te zjawiska to nic innego jak właśnie zło.

Na to student odpowiada:

- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga. Jest jak ciemność i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla określenia braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się w momencie, kiedy człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku światła.

Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.

PS.
Tym drugim studentem był Albert Einstein. Einstein napisał książkę zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921.

wtorek, 21 lutego 2012

Pomiędzy zwykłością a niezwykłością

Zapodziałam się gdzieś.

Gdzieś pomiędzy wydarzeniami, a wierszami swoich myśli.
Nie umiałam ich przelać na ramkę bloga i o nich opowiedzieć dlatego takie milczenie.

Ale jestem. Uzbierałam się do kupy dziękując za dar cierpliwości, który pozwala mi przetrwać różne chwile. 

Jutro znów życie się zatrzyma na chwilę. Usłyszę że jestem prochem marnym.
Jestem.
Wiem o tym.

Codziennie czuję odrobiny popiołu w moich włosach - bez względu czy to post czy karnawał.
Życie stale mi o tym przypomina.

Tak jak i o tym, że wciąż oscylujemy pomiędzy czymś.
Bawimy się, by za chwilę dostać garść popiołu na głowę.
Żyjemy, by za chwilę o życie walczyć.
Śmiejemy się, by za chwilę płakać

Właśnie dlatego lubię tu i teraz.
Te wszystkie fajne i niefajne rzeczy, które się przytrafiają. Czasami koszmarne trudności z którymi się mierzę, nieoczekiwane dobro, którego doświadczam.
No i przez ludzi wśród których żyję.
To dzięki nim i przez nich moje życie ma szczególny smak, choć czasami trudny do wchłonięcia.





sobota, 11 lutego 2012

Wodospady...

Uczucia są jak niebo.
Czasami piękne, innym razem groźne, opadające deszczem lub dające ciepło słońca.
Czasami są błękitne, innym razem groźne, mruczące nadchodzącą burzą lub siejące orzeźwienie letni deszcz.

Potrafią być nieobliczalne.
Czasami stąpasz po nich ostrożnie - jak po porannej rosie bosymi stopami. Są też chwile, gdy odważnie poruszasz się w ich gąszczu dokładnie określając ich stan i jakość. Czasami uciekasz od nazywania ich po imieniu, albo zwyczajnie nie wiesz jakie kwiaty hodujesz w tym przedziwnym ogrodzie uczuć i musisz sobie kupić specjalną książkę do ich oznaczania.

Można o nich napisać setki tysięcy rozmaitych słów, ale i tak pozostaną jak wielka tajemnica.

Czasami ktoś wylewa swoje uczucia na innych.
Jest jak nagle przerwana tama niszcząca wszystko po drodze. Nie wystarczy przeciwdeszczowy płaszcz i parasol. Są chwile, kiedy musisz się zmierzyć z siłą większą od twojej.

Myślę, że o świat uczuć, które nosimy w sobie trzeba dbać. Zatroszczyć się jak o każdą inną rzecz, doświadczenie czy sprawę w życiu, żeby nie stać się wodospadem niszczącym ogrody uczuć innych.

Rana zadana przed wodospad goi się dłużej. I czasami brakuje pomysłów na jej zagojenie.


sobota, 4 lutego 2012

Gdzieś obok nas...

Dokładnie tydzień temu zaczęłam czytać książkę (Stephen Chbosky - Charlie), którą pochłonęłam w kilka godzin. To co najbardziej poraża - to przejmujący obraz dorastania i poszukiwania drogi do siebie. Dwa ostatnie listy pisane do przyjaciela wyciągniętego gdzieś z książki adresowej dosłownie wcisnęły mnie w fotel.

Książka niełatwa, bo porusza sporo emocji. Wywołuje lawinę myśli jednym zdaniem, które w gąszczu opowieści nagle sprawia, że serce bije szybciej lub zamykasz książkę gwałtownie z zamysłem nie czytania jej dalej. 

Myślałam po tej lekturze o tym, że obok nas toczą się zwyczajne, ludzkie historie, zwyczajne życie urozmaicane różnymi epizodami. Kształtują nas doświadczenia i relacje. Nasza historia wplata się w historię innych ludzi i czasami mocno uświadamiasz sobie jak bardzo wszystko, co wydarza się w naszym życiu i co przez nie oddziałuje na innych - nie pozostaje obojętne. Właśnie dlatego stajemy się współodpowiedzialni za drugiego człowieka: za gesty wykonane w stosunku do niego, za wypowiedziane słowa, za okazaną dobroć, zrodzoną nagle miłość, rzucone kłamstwo, strach, różne formy ucieczki i tyle rzeczy, które z pozoru wydają się błahe.

Mam mały chaos w mojej głowie do dziś.
Bo świat dorastania - obojętnie w jakim czasie i miejscu - będzie zawsze taki sam.
Nie mówię tu o dragach, seksie i alkoholu.

Mówię o tym, że nie należy do łatwych.


środa, 1 lutego 2012

Braki....

Pod nogami skrzypiące pozostałości śniegu, para buchająca z kominów, ledwo dyszące samochody,  ruch dużo mniejszy niż normalnie, zakapturzone i opatulone postaci przemykające się ulicami...

Zimno.

I tylko niebieskie niebo i słońce rozlewające się promieniami po świecie utrzymują mnie przy nadziei na to, że istnieje cieplejszy świat.

Wracając z pracy myślałam o sercach skutych lodem. O nienawiściach, wzajemnych niechęciach, aferach, plotkach, złych słowach, braku porozumienia, cieszeniu się z cudzych upadków.

Mróz w sercu rodzi się z braków

Tam, gdzie brak dobra - rodzi się zło
Tam, gdzie brak światła - rodzi się ciemność
Tam, gdzie brak nadziei - rodzi się pustka
Tam, gdzie brak miłości - rodzi się samotność

Potrzebna nam perspektywa błękitnego nieba i promieni słońca w sercu, żeby mieć nadzieję na cieplejszy świat.