piątek, 23 listopada 2012

Przychodząc... Wychodząc....

Wyjątkowo dziś cicho u mnie.
Tylko za ścianą u sąsiadów słychać muzykę i gwar. Mała impreza.

Zamykam szczelnie drzwi i słuchając przytłumionych głosów myślę o ludziach, którzy przemykają się przez moje życie. Każdy z nich ma we mnie swoje miejsce. Nikt nie pozostał zapomniany.

Chciałabym, żeby czas przestał gnać i mnie popędzać. Może przyjdzie czas takich zmian, że ktoś zatrzyma się u mnie na dłużej i zabraknie nam godzin żeby się wyrozmawiać. Tymczasem klecę zdania dialogu sama ze sobą i pozwalam przechodzić ludziom przez siebie.

Nie zatrzymuję ich dla siebie - mają tysiące swoich spraw na głowie, innych spotkań, innych ludzi, swoje miłości, dzieci, pracę, rzeczy do wykonania...

Tyle tego mam, co w sercu.
Pamięć czasami zawodzi i pozwala rozpoznawać tylko skrawki zdarzeń, ale uczucia pozostaną. Patrzę na kogoś i już wiem.
Bardziej czuję niż wiem, choć świat wydaje się być taki poukładany i wytłumaczony w mojej głowie, racjonalny i przeżyty, bogaty w doświadczenia, rozsądny w wyborach, zważony, zmierzony...
Ale to wszystko to tylko złudzenie.
Kiedy otwieram swoje drzwi w czwartkowe popołudnia okazuje się że w środku mnie drzemie ogień.
Moje zadanie to oswoić go żeby grzał i oświecał, a nie niszczył i palił.  

 

Loneliness leaves no shadow
Where did you go?

czwartek, 1 listopada 2012

Przepływamy....

Jeszcze nie tak dawno śnieg i chłód, potem trochę deszczu. Pierwsze chłody, nieoczekiwane ocieplenia...
Nie lubię tego stanu przejściowego, kiedy wszystko stoi w rozkroku. Po-jesień czy przed-zima. Zanim przyzwyczaję się do chłodu - trochę to potrwa.
Czasami życie stawia mnie w rozkroku. Pomiędzy. Pomiędzy jesienią a zimą. Pomiędzy chłodem a ciepłem. Pomiędzy ludźmi, pomiędzy słowami. Pomiędzy wyborami. Pomiędzy oczekiwaniem a spełnieniem. Pomiędzy...

Ech....

Znów potrwa trochę czasu zanim się przyzwyczaję do bieli za oknem, szalikiem zakładanym na szyję, czapką wciśniętą wręcz na oczy, postawionym kołnierzem.
Ale odkryłam kolejną inspirację muzyczną na zimę. Coś, co od samego słuchania podnosi na duchu, wypowiada to co jest ukrytego na dnie serca, o czym się nie myśli, gdy trzeba schować głowę przed zimnem. Znakomite, mądre i dojrzałe teksty. Wciąż mi brzmią słowa, muzyka. Towarzyszy mi w pracy i po pracy. Wszystko tam takie szczere i proste. I nic udawanego. I ten głos... taki prawdziwy. Jest tam trochę czystej radości, zwykłego życia, codzienności, refleksja o przemijaniu, które nie boli, ale jest ponad pustosłowie i banały, które serwują nam "mądre głowy".

Grażyna Łobaszewska i jej nowa płyta "Przepływamy".

Zresztą sami posłuchajcie (a w linkach obok - druga piosenka):