wtorek, 16 października 2012

Cos sie zmienia... Coś zostaje...


Spadł deszcz... dość mocno. Kaloryfer daje znać o sobie miło rozchodzącym się ciepłem. Pozwalam sobie na chwilę słabości i po raz pierwszy grzeję wino okraszając je dużą ilością pomarańczy i migdałów. Znalazła się też w nim zagubiona śliwka, taka wysuszona słońcem...
Mieszam w małym garnuszku, a myśli psocą w głowie.


Słowa piosenki buszują w domowej przestrzeni. Nucę ją dziś od rana i nie mogę się skupić na prostocie wykonywanych czynności. Praca zamiast skupiać - rozprasza.
Robię kilka rzeczy na raz i żadnej nie doprowadzam do końca.
Nic to. Jutro też jest dzień, w którym gdzieś, coś, jakoś... wołać we mnie będzie.
Zanim rozpoznam melodię samej siebie będę nucić piosenkę o "nieuchronnym nadejściu czasu tęsknot..."



Pierwsze nuty już sypią śniegiem w kominie, a jeszcze nawet jesienna nie jestem. Zatrzymuję w sobie ciepło końcówki lata.

"niebo twego ciała
roziskrzone
ciepło jakże ciepło
w nim na zawsze cieszyć się
zostać...."

poniedziałek, 15 października 2012

Myśli nieposkładane

Ile razy otwieram tę stronę, tyle razy zamykam ją w pośpiechu. Chcę coś napisać i nie mogę. 
Snuje mi się pajęcza nić myśli w głowie przetykanych sznurem czerwonych korali.
Emocje. 
Są zimne, czasem płonące, wyciągają do mnie swoje ręce. Mówią. Czasem krzyczą. Częściej milczą i przyglądają mi się.

Przyszła niespodziewanie, choć w jakiejś części podświadomie spodziewałam się tego.  Nawet o niej rozmawiałam. Przypomniała mi o wszystkim, czego nie mogę tak po prostu zostawić za sobą.

Śmierć.

Moja pamięć wciąż sprawia mi psikusy. Przypominają mi się wydarzenia, twarze, zachowania, słowa...
Chyba już nie zdziwią mnie wyzwiska rzucane w moją stronę. Słyszałam chyba wszystkie. Z tego wszystkiego pozostał strach przed krzykiem.

I choć wydaje mi się że jestem dalej niż myślę, to już wiem, że utknęłam w miejscu. Złudne jest to poruszanie się naprzód. Wydarzenia, przeżyte doświadczenia, mijające dni, miesiące, lata... Mam ich sporo, a jednak czasami wyziera ze mnie para dziecięcych oczu.
Jakby tamten czas stał wciąż w miejscu.

I nie możesz się z niego wydostać.

Popełniam wobec siebie oszustwo myśląc, że później będzie lepiej.
Nie będzie.
Będzie co najwyżej inaczej, choć nie oznacza to, że będzie źle, bądź jeszcze gorzej.

Myśli znów się snują. Płyną tak szybko i plączą się ze sobą, że trudno je składać w ciąg.

Myśli nieposkładane, niedomyślane, w pośpiechu zostawiane, w połowie powracane...

Czasem jest tak ciemno, że po omacku szukam smugi światła.
Czasem ciemność przenika Światło i nie pozwala mi zastygnąć.
Jest jakaś walka we mnie.
Żeby nie ociemnieć.