wtorek, 5 czerwca 2012

Kiedy dzień dobry nie zawsze kończy dobry wieczór

Wstajesz rano i myślisz: jest nieźle. Ba! Możesz nawet powiedzieć, że jest dobrze. 
Wyglądasz przez okno zastanawiając się czym zaskoczy cię dzień.
Jak co rano okupujesz łazienkę i czasami dobija cię ta sama rutyna.
Ubierasz się, idziesz do pracy, otwierasz jak co dzień swojego laptopa, odbierasz pocztę, otwierasz kalendarz...
Zapach kawy unoszący się po pokojach mówi, że zaczęło tętnić życie.
Cześć, dzień dobry, jak się masz... 
A potem jedna sprawa, druga, kolejne.
Ktoś przychodzi, o coś prosi, ktoś inny upomina, jeszcze ktoś inny jest jak przypominajka o czymś, co czeka cierpliwie gdzieś w rogu na swoją kolej.
Telefony dzwoniące i odbierające,
nowe pomysły i propozycje.
Zastanawiasz się, planujesz, rozważasz za i przeciw.
Kalendarz znów zaczyna pękać w szwach
Przyjmujesz na siebie cudze: "nie zrobię tego", "nie chce mi się", albo najprostsze "mam to w dupie, tak jak wszyscy mają mnie".

Mija czas. Słońce powoli przenosi swoją twarz na twoją stronę, ulica wręcz wyje od napierającego tłumu aut i ludzkich głosów.
Czasami chcesz wyjrzeć przez okno w swoim pokoju i krzyczeć, żeby choć na chwilę zapanowała cisza.
Wstajesz zza biurka i robisz kolejną kawę.

Potem znów doganiają cię terminy, zostawione sprawy na zaś.
Jakieś spięcie, cudze niezadowolenie.
Coś zostało zapomniane.
Kalendarz pęka w szwach: jeszcze trzeba to i tamto.
Ktoś nagle choruje, albo mówi, że musi odpocząć, bo już nie wytrzymuje.


Dowcip, z którego się śmiejesz stawia cię na nogi jak i przybita piątka na dzień dobry od kogoś kogo lubisz.

Kolejne godziny udowadniają ci, że nie możesz siedzieć zbyt spokojnie przy swoim laptopie, bo nagle trzeba gdzieś zainterweniować.
Modlisz się o spokój, więcej zrozumienia i cierpliwość dla wszystkich.
Robisz herbatę koledze, który nie może odejść ze swojego stanowiska i wyskakując do pobliskiego sklepu pytasz wszystkich wokół czy czegoś nie potrzebują.

Ludzie wokół ciebie się zmieniają. Jedni wychodzą, drudzy przychodzą. Wspólny terminarz pęka w szwach i czasami z niecierpliwością wyglądasz na korytarz czy być może otworzyły się drzwi, za którymi możesz sobie zrobić kolejną kawę lub zwyczajnie chwilę odetchnąć.

Przedłużający się remont wyprowadza cię z równowagi, choć wiesz, że ktoś robi wszystko i wręcz staje na głowie, żeby doprowadzić sprawy do końca. Dlatego nic nie mówisz i próbujesz oszczędzić kolegom kolejnej roboty, która przedłuży to, co i tak się wlecze.

Ktoś zagląda przez wpół-uchylone drzwi i uśmiecha się, ot tak sobie. Oddajesz uśmiech i wracasz do pracy z przeświadczeniem, że nie siedzisz w tym wszystkim sama po uszy, tylko każdy się stara, żeby praca szła do przodu.

Patrzysz na zegarek - już dawno minęła pora wyjścia.

Zbierasz się powoli. Wysyłasz ostatniego e-maila i coś odpisujesz na gg.
Zamykasz laptopa, nakładasz bluzę zarzucasz torbę na ramię i wychodzisz.

Wita cię ta sama ulica i ci sami ludzie. Wciąż tętni swoim życiem, tylko ma bardziej zmęczoną twarz
Mijasz te same sklepy z tymi samymi wystawami.
Czasami odwiedzasz któryś z nich, ale przeważnie wracasz szybkim krokiem do domu.

Kolejny dzień zwija się powoli w kłębek i czasami dopada cię ta dziwna melancholia, której nie chcesz. Zamykasz się na cztery spusty i wyciszasz telefony starając się zapomnieć o czymś, co tkwi gdzieś w tobie i czego trudno ci się pozbyć.

Czasami dajesz się porwać jakiemuś zaproszeniu i znów otwierasz wieczorne okno, albo prowadzisz sobie tylko znane konwersacje.

Czasami wychodzisz na długi spacer i...

znów nastaje noc.

Kładziesz się spać z myślą, że nie zawsze dobry dzień zapowiada dobry wieczór.
Niemniej jednak trzymasz się jasnej strony życia i otwierając oczy znów mówisz sobie: dobry dzień.

2 komentarze:

  1. Jak Ty pięknie piszesz - to ciśnie mi się na usta po przeczytaniu trzech ostatnich notek za jednym podejściem (czas dotąd uciekał mi przez palce).
    O wiele lepiej się czyta mogąc sobie trochę powyobrażać ;-)

    Mój dzień zupełnie inny, ale jakby ten sam.

    Dobrego wieczoru mimo wszystko i dobrego dnia jutro :-)

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
  2. i mój dzień jest nieco inny. nigdy nie mam możliwości zamknięcia się na cztery spusty. Czasami tylko bywam sama, przez ułamek sekundy:) rut

    OdpowiedzUsuń