Pędzę wciąż bezbronnie przez życie, starając się dawać tyle ile mogę. Czasami zderzam się czołowo z jakimś czołgiem, który niespodziewanie pojawia się przede mną, czasami dostaję nieoczekiwane kwiaty, a czasami garść ciepłych słów i serdeczności.
Kiedyś żyliśmy spokojniej, bo nie wiedzieliśmy o świecie tyle co teraz. Teraz mamy go na wyciągnięcie ręki i bardzo często przeraża nas to, co widzimy.
Oszałamia mnie dobór informacji w wiadomościach i komentarze pod nimi.
Często zastanawiam się gdzie jest dobro, zwyczajna ludzka życzliwość, trochę empatii i zrozumienia.
O dziwo, znajduję to wszystko w codzienności, pośród tego wszystkiego co gdzieś dotyka i boli. Rozbrajające jest to jak bardzo jedno słowo czy gest może nagle poprawić nastrój i uspokoić dzień.
Podlegamy zmianom. To niesłychane jak bardzo to wszystko co jest w nas przeplata się z tym wszystkim co dzieje się wokół nas. Wschodzi i zachodzi słońce, dziś ktoś stoi na świeczniku, by jutro zostać z niczym, ktoś dostaje kolejną szansę, ktoś dostaje swój cud, ktoś inny mały czy większy dramat...
Takie jest nasze całe życie. Utkane z drobiazgów mniejszych i większych. Przechodzimy kolejne etapy życia, by odkryć, że w przemijaniu drzemie to szczególne coś, co czyni nas tym, kim jesteśmy.
Wciąż przepływają obok nas rzeczy wieczne, które nie odejdą wraz z nami. Pozostaną z tymi, którzy będą żyć dalej, aż wypełni się ich czas.
I tak wciąż i wciąż.
Ps. Miało być dziś o czymś zupełnie innym, znów wyszło tak jak zawsze - o wszystkim i o niczym. O ile można tak powiedzieć o życiu i ludziach.
zawsze cię czytam i zawsze mnie zadziwiasz. czytam cie czasem po kilka razy, nie zawsze się odzywam, bo przeciez nie zawsze trzeba coś powiedzieć. dobrze, ze piszesz insonniu:) rut
OdpowiedzUsuńDziękuję rut za to, że po prostu mi towarzyszysz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)