poniedziałek, 23 stycznia 2012

Zmierzchowo

Brodziłam dziś w „ciapkowatości”  mokrego śniegu. Niby zima, ale jednak niezima. Moje miasto już nie urzeka pięknem światełek i nie zapowiada świecących niespodzianek. W drodze do pracy przypominam sobie mój dziecinny park jesienią, w którym liści spadało z drzew tak dużo, że można było się w nich schować, zakopać i brodzić…

Dziś brodzę po moim zimowo-niezimowym mieście przeskakując kałuże, uważając na lód, zakopując się w śniegu… Tak – czas płynie z prędkością światła. Jeszcze nie tak dawno mój dziecinny park jesienią, a teraz trochę smutne miasto. Jeszcze nie tak dawno choinkowe światełka, radosna Epifania, a tu już Jezus pozwala się ochrzcić w wodach Jordanu i zbiera uczniów… Kiedy On zdążył dorosnąć?
Można przegapić czas dorastania jeśli wciąż tkwi się w kołysce.

Czas płynie z prędkością światła. Już zmierzch dawno osiadł mi na powiekach, a jutro znów wstanie kolejny świt. Pomiędzy zmierzchem a świtem wiele się znów wydarzy. Doczytam kolejne linijki pasjonującej lektury, coś popiszę, przez głowę przebiegnie mi stado myśli, zapłacze za ścianą dziecko sąsiadów, a padający nocą śnieg na chwilę przykryje brzydotę „ciapkowatości”.

Ps. Coś na dobranoc :)

Rosi Golan – everything is brilliant

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz