Byłam dziś w kinie na "W ciemności". Wyszłam z głową pełną myśli i obrazów. Muszę powiedzieć, że to nie jest
film o wojnie, holokauście, Żydach, Polakach, Niemcach czy Ukraińcach.
To niezwykły film o ludziach. Nie ma tu tylko złych i dobrych. Są różne
oblicza i różne skale szarości. Są prostacy i wykształceni, są pieniądze
i honor, jest rodząca się odpowiedzialność i trudna przyjaźń. Jest też
dramat, zdrada, miłość, nadzieja i jej brak. Jest utrata wiary i jej
poszukiwanie. Jest strata przyjaciela, ból i odwet.
Poruszamy się w autentycznych ciemnościach. Światło jeśli już jest -
to jest komfortem. Nic nie jest przejaskrawione i nadęte. Nie ma
hollywoodzkiego zakończenia. Dobrzy nie otrzymują swej nagrody, a źli
swojej kary.
Jest za to sama istota życia. Jest człowiek, który przeżywa życie w
traumie i w najgorszych warunkach jakie mogą istnieć. Ale jest też w tym
miłość.
Film daje do myślenia. Mówi o tym, że jesteśmy tacy jacy jesteśmy, i że przytrafia się nam to, co się przytrafia, a nie to, na co zasługujemy.
Ps. I znów coś na dobranoc, bo muzyka jest czasami jak powietrze do oddychania.
Scars on 45 - Hearts on fire
Insonnio, czy to znaczy, że się przeprowadziłaś i mogę Cię powitać na blogspocie? :-)
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzam się. Powoli, ale sukcesywnie. Możesz mnie powitać :-)
OdpowiedzUsuńTo witam:-) Niech Ci u będzie dobrze :-)
UsuńI miło Cię zobaczyć w tej chyba łódce :-)
UsuńKajaczku.... :-)
Usuń