środa, 25 stycznia 2012

Ciemność...

Byłam dziś w kinie na "W ciemności". Wyszłam z głową pełną myśli i obrazów. Muszę powiedzieć, że to nie jest film o wojnie, holokauście, Żydach, Polakach, Niemcach czy Ukraińcach. To niezwykły film o ludziach. Nie ma tu tylko złych i dobrych. Są różne oblicza i różne skale szarości. Są prostacy i wykształceni, są pieniądze i honor, jest rodząca się odpowiedzialność i trudna przyjaźń. Jest też dramat, zdrada, miłość, nadzieja i jej brak. Jest utrata wiary i jej poszukiwanie. Jest strata przyjaciela, ból i odwet.

Poruszamy się w autentycznych ciemnościach. Światło jeśli już jest - to jest komfortem. Nic nie jest przejaskrawione i nadęte. Nie ma hollywoodzkiego zakończenia. Dobrzy nie otrzymują swej nagrody, a źli swojej kary.

Jest za to sama istota życia. Jest człowiek, który przeżywa życie w traumie i w najgorszych warunkach jakie mogą istnieć. Ale jest też w tym miłość.

Film daje do myślenia. Mówi o tym, że jesteśmy tacy jacy jesteśmy, i że przytrafia się nam to, co się przytrafia, a nie to, na co zasługujemy.

Ps. I znów coś na dobranoc, bo muzyka jest czasami jak powietrze do oddychania.


Scars on 45 - Hearts on fire

5 komentarzy:

  1. Insonnio, czy to znaczy, że się przeprowadziłaś i mogę Cię powitać na blogspocie? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeprowadzam się. Powoli, ale sukcesywnie. Możesz mnie powitać :-)

    OdpowiedzUsuń