Dziś spadł pierwszy śnieg.
Zabieliło krajobraz, a mi zapadało śniegiem oczy i serce. Smutek
zakrada się jak nieproszony gość i jeśli wypycham go drzwiami – wraca
przysłowiowym oknem.
Właśnie wróciłam z kuchni skąd rozchodzi mi się po domu zapach
świątecznych ciasteczek. Podobno na chandrę pomagają słodycze, więc
zapuściłam się dziś mimo późnej pory w okolice kuchni i upiekłam część
świątecznych ciasteczek. Proste z pozoru czynności skupione wokół
mąki i czekolady pozwalają nabrać dystansu do siebie i nie dać się
pochłonąć temperaturze, która próbuje zamrozić moje serce.
W oknie świecą się ledowe gwiazdki, obok telewizora pali się świeca
roznosząc cynamonowy zapach. I jest cisza. Korzystam z chwil
samotności zanim nie porwie mnie jutro znów wir świata pracy i
przedświątecznego zamętu.
Pewnie znów będę mieć kłopoty z zaśnięciem. W głowie snują mi się
różne myśli. Plączą się gdzieś obok ludzi, którzy mnie otaczają,
zatrzymują się nad poszczególnymi osobami. Zastanawiam się co im powiem
w świątecznym czasie, kiedy ich spotkam. Co napisać w prostym sms-ie
tym, których nie będę miała szansy spotkać, a co powiedzieć komuś z
daleka, do kogo przyjdzie mi zadzwonić?
Sama z siebie układa się lista życzeń dla mnie. Są proste i takie
zwyczajne… W takich chwilach dosadnie czuję swoją kruchość. Jakby
zapodziewała się gdzieś dusza czyniąc mnie tylko, albo aż, człowiekiem z
krwi i kości.
Za oknem zrobiło się naprawdę pięknie. Widzę z mojego okna miasto
przystrojone w niezliczoną ilość świateł. Padający śnieg zrobił swoje i
wszystko – przynajmniej z mojego okna – naprawdę wygląda pięknie.
Myślę o dwóch stronach zimowej aury – jest biało i pięknie, ale
jednocześnie ślisko i niebezpiecznie. Tak jak z pięknem i brzydotą:
nie każde piękno kryje w sobie dobro, i nie każda brzydota jest skazana
na bycie czarnym charakterem. Życie uczy nas często, że pozory mylą, a
rzeczywistość pokazuje inną stronę medalu.
Gdzieś w uchu cichutko gra mi trochę muzyki usiłując przekrzyczeć
myśli cisnące się wokół mnie. Zwyczajnie chciałabym się gdzieś na
chwilę schować. Nie musieć nic mówić, ani z niczego się tłumaczyć.
Wtulić się w dobre słowo, pozwolić pochwycić się dobrym ramionom i tak
trochę pobyć. I tym sposobem nabrać sił przed tym co przede mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz