środa, 21 grudnia 2011

Pierwszy śnieg

Dziś spadł pierwszy śnieg.

Zabieliło krajobraz, a mi zapadało śniegiem oczy i serce.  Smutek zakrada się jak nieproszony gość i jeśli wypycham go drzwiami – wraca przysłowiowym oknem.
Właśnie wróciłam z kuchni skąd rozchodzi mi się po domu zapach świątecznych ciasteczek. Podobno na chandrę pomagają słodycze, więc zapuściłam się dziś mimo późnej pory w okolice kuchni i upiekłam część świątecznych ciasteczek. Proste z pozoru czynności skupione wokół mąki i czekolady pozwalają nabrać dystansu do siebie i nie dać się pochłonąć temperaturze, która próbuje zamrozić moje serce.

W oknie świecą się ledowe gwiazdki, obok telewizora pali się świeca roznosząc cynamonowy zapach. I jest cisza. Korzystam z chwil samotności zanim nie porwie mnie jutro znów wir świata pracy i przedświątecznego zamętu.

Pewnie znów będę mieć kłopoty z zaśnięciem. W głowie snują mi się różne myśli. Plączą się gdzieś obok ludzi, którzy mnie otaczają, zatrzymują się nad poszczególnymi osobami. Zastanawiam się co im powiem w świątecznym czasie, kiedy ich spotkam. Co napisać w prostym sms-ie tym, których nie będę miała szansy spotkać, a co powiedzieć komuś z daleka, do kogo przyjdzie mi zadzwonić?
Sama z siebie układa się lista życzeń dla mnie. Są proste i takie zwyczajne… W takich chwilach dosadnie czuję swoją kruchość. Jakby zapodziewała się gdzieś dusza czyniąc mnie tylko, albo aż, człowiekiem z krwi i kości.

Za oknem zrobiło się naprawdę pięknie. Widzę z mojego okna miasto przystrojone w niezliczoną ilość świateł. Padający śnieg zrobił swoje i wszystko – przynajmniej z mojego okna – naprawdę wygląda pięknie.

Myślę o dwóch stronach zimowej aury – jest biało i pięknie, ale jednocześnie ślisko i niebezpiecznie.  Tak jak z pięknem i brzydotą: nie każde piękno kryje w sobie dobro, i nie każda brzydota jest skazana na bycie czarnym charakterem. Życie uczy nas często, że pozory mylą, a rzeczywistość pokazuje inną stronę medalu.

Gdzieś w uchu cichutko gra mi trochę muzyki usiłując przekrzyczeć myśli cisnące się wokół mnie. Zwyczajnie chciałabym się gdzieś na chwilę schować. Nie musieć nic mówić, ani z niczego się tłumaczyć. Wtulić się w dobre słowo, pozwolić pochwycić się dobrym ramionom  i tak trochę pobyć. I tym sposobem nabrać sił przed tym co przede mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz