czwartek, 15 grudnia 2011

Klocki

Mieliśmy dziś w pracy istny najazd dzieci. Przedszkolaki – starszaki śpiewały piosenki i deklamowały wiersze. Naprawdę niezłe widowisko.

Patrzyłam na nie. Nie miały oporów, żeby się nawzajem przekrzykiwać, udowadniać kto ma lepszą zabawkę czy jaka bajka jest fajniejsza. Jeden z chłopców miał składaną – chyba z klocków lego – postać żołnierza. Składał go i rozkładał przekrzykując się z innymi dziećmi.
Kiedy wróciłam przed swój komputer pomyślałam, że historia układania swojego świata zaczyna się już od dziecka – na przykład wtedy, kiedy po raz pierwszy dostajesz klocki. Zaczynasz budować: zamki, domki, piramidy, różne kształty. Stawiasz. Kleisz. Myślisz. Obliczasz. Tu okno, tam drzwi, tu baszta, tam zwodzony most. Tu jakaś postać. Super zabawa. Rozwija wyobraźnię. Daje poczucie bycia kimś ważnym – małym architektem wyimaginowanego świata, w którym tworzy się budowle na miarę XXX wieku, toczy bitwy ze smokami i złymi rycerzami i zawsze wygrywa budując nowe, lepsze światy.

Czasami jako dziecko zamiast drewnianych czy plastikowych – dostajesz do ręki  swoje życie.  W klockach do ułożenia. Musisz sobie poradzić. Coś po drodze nie zadziałało i wszystko się rozsypało. Każdy z z klocków to inna historia – ma inny kolor i kształt. Masz za zadanie ułożyć je na nowo, a życie wciąż dosypuje ci nowe szczegóły.

Zaczynasz je układać tak jak w zabawie z prawdziwymi klockami. Tylko tym razem jest inaczej. Nie ma wyimaginowanego, baśniowego stwora, smoka i złych rycerzy. Są realne zagrożenia, otrzymujesz rzeczywiste razy. Uczysz się kilka razy szybciej i rozwijasz inne zdolności w walce z rycerzami ciemności. Po jakimś czasie udaje ci się wznieść całkiem niezłą warownię. Już nie pada tak łatwo pod naciskiem obcej armii. Uczysz się technik wojskowej obrony, planujesz z rozmysłem każdą akcję i stosujesz do niej odpowiednią taktykę działania. Wystawiasz wartowników i budujesz kolejne zabezpieczenia. Tu baszta, tam zasieki, drut kolczasty i strażnicy poustawiani co pięć metrów. W międzyczasie uczysz się technik samoobrony i czujesz się jak nieźle wyszkolony wojownik zdolny podjąć każde wyzwanie.

Z czasem zaczynasz nadbudowywać i zabezpieczać się, aż stajesz się więźniem własnej budowli.
Taki mur staje się drugą skórą chroniąca przede wszystkim świat emocji. Nic nie czuć – to jest łatwe i bezpieczne. Naprawdę. Super atrakcyjna opcja, kiedy to, co możesz czuć, albo to na co możesz sobie pozwolić żeby czuć – jest po prostu do bani.

Bycie rozważną i przewidującą to nic złego. Tak samo jak zastanawianie się nad wyborami, zachowaniem, relacjami czy nad wypowiadanymi słowami. Prawda.
Prawdą jest też to, że każdy centymetr zbudowanej warowni może trzymać z daleka ból, cierpienie i strach jak również prostą dobroć, serdeczność i… zwyczajną miłość.

Rozebrać swoje zamczysko oznacza na nowo zaakceptować istnienie emocji i nauczyć się przyjmowania bólu, akceptowania zarówno swoich jak i cudzych niemożności. Pozwolić sobie na okazanie słabości i nauczyć się prosić o pomoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz