Miętowa czekolada, wiśnie w cieście francuskim, naleśniki z owocami,
tiramisu, owocowa herbata i nalewka. Słodkości, które ostatnio wręcz
chodzą za mną.
No a wczoraj dodatkowo zapachniało mufinkami w mojej kuchni. Istna
ciasteczkolandia. Z takimi zapachami nie straszna mi zima i jej
temperatury. Generalnie nie tęskno mi do białego puchu, lecz ku mojemu
zdziwieniu zaczęłam wczoraj myśleć o tym, jakby to było gdyby już spadł
śnieg.
Podzielę się przepisem, bo jest prosty i szybki. Można go modyfikować na swój unikalny sposób. Smacznego.
Mufinki z czekoladą
Składniki „suche” – szklanka mąki pszennej, pół szklanki cukru
(jeśli dodaję czekoladę wystarczy 1/4 szklanki), 3/4 szklanki wiórków
kokosowych (czasami stosuję zamiennie z rozmaitymi owocami: lubię
wiśnie lub banany), tabliczka ciemnej czekolady (gorzkiej lub mlecznej –
jak kto woli) pokruszonej na drobne kawałki, łyżeczka proszku do
pieczenia, łyżeczka sody.
Składniki „mokre” – 3 jajka, 200 ml śmietanki 30%, pół szklanki oleju
kilka kropel olejku waniliowego (niekonieczny, ale dodaje aromatu)
Mieszamy składniki suche i składniki mokre – ale oddzielnie.
Następnie mieszamy je razem. Dodam, że najlepiej robić to zwykłą łyżką,
a nie mikserem, bowiem tajemnicą muffin są grudki. Im jest ich więcej –
tym muffina lepsza.Więc wystarczy tylko zamieszać parę razy łyżką,
żeby wszystko się połączyło.
Wkładam zawartość do foremek – mam silikonowe i muszę powiedzieć, że
świetnie się sprawdzają. Następnie piekę ok. 30 min. w temperaturze
180 stopni. A tak naprawdę czekam aż zrobią się złoto-brązowe i wtedy je
wyciągam.
Dodam – są przepyszne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz