sobota, 10 grudnia 2011

Międzysłowie...

Pomiędzy słowami kryją się dziwne rzeczy.

To całe międzysłowie jest jak wolna przestrzeń do interpretacji. Czasami nie wypowiadając wiele – można wypowiedzieć dużo, a z kolei w potoku słów często można się zagubić. Czasami się zastanawiam co dzieje się  pomiędzy wypowiadanymi słowami w sercu człowieka, który słucha. Jak zapełnia wolne przestrzenie interpretacji  i jakie ślady zostawia w swoim sercu.

Międzysłowie potrafi być jak morze. Nie znasz jego głębokości i skarbów jakie może kryć.
Jest jak burza, która znaczy swoje nadejście sino-granatowymi skrawkami nieba.
Jak czysta i radosna twarz dziecka, które biegnie na spotkanie z ukochanym rodzicem.
Jak chłód poranka kuszącego słońce swoim pięknem.
Jak samotność, którą niektórzy nazywają pójściem na łatwiznę.

Czasami żałuję, że tak mało z nas rozumie się bez słów. Może wtedy to wszystko co pojawia się „pomiędzy” byłoby łatwiejsze do zrozumienia.

Moje miasto przedwczoraj rozświetliły światła. Zrobiło się świątecznie i pięknie. Już nie jest tak porażająco mrocznie i depresyjnie. Jest jakoś tak… inaczej. Jakby w porażającym mroku  rodziło się coś nowego.

Chciałabym żeby grudzień ze swoim mrokiem już się skończył. Wypijam prawie każdego wieczoru kubek herbaty z maliną z myślą o rozmaitych powinnościach, napomnieniach, pracy, mądrościach do zapamiętania, odpowiedzialności czy rodzinnej wizycie.
Między słowami myśli mi się natomiast o nadchodzącym śniegu, spacerach, porzeczkowej nalewce, świetle, czytaniu, pisaniu,  zasypianiu i budzeniu się,  nie-muszeniu i zrobieniu czegoś nie-mojego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz