Pomiędzy słowami kryją się dziwne rzeczy.
To całe międzysłowie jest jak wolna przestrzeń do interpretacji.
Czasami nie wypowiadając wiele – można wypowiedzieć dużo, a z kolei w
potoku słów często można się zagubić. Czasami się zastanawiam co dzieje
się pomiędzy wypowiadanymi słowami w sercu człowieka, który słucha.
Jak zapełnia wolne przestrzenie interpretacji i jakie ślady zostawia w
swoim sercu.
Międzysłowie potrafi być jak morze. Nie znasz jego głębokości i skarbów jakie może kryć.
Jest jak burza, która znaczy swoje nadejście sino-granatowymi skrawkami nieba.
Jak czysta i radosna twarz dziecka, które biegnie na spotkanie z ukochanym rodzicem.
Jak chłód poranka kuszącego słońce swoim pięknem.
Jak samotność, którą niektórzy nazywają pójściem na łatwiznę.
Czasami żałuję, że tak mało z nas rozumie się bez słów. Może wtedy
to wszystko co pojawia się „pomiędzy” byłoby łatwiejsze do zrozumienia.
Moje miasto przedwczoraj rozświetliły światła. Zrobiło się
świątecznie i pięknie. Już nie jest tak porażająco mrocznie i
depresyjnie. Jest jakoś tak… inaczej. Jakby w porażającym mroku
rodziło się coś nowego.
Chciałabym żeby grudzień ze swoim mrokiem już się skończył. Wypijam
prawie każdego wieczoru kubek herbaty z maliną z myślą o rozmaitych
powinnościach, napomnieniach, pracy, mądrościach do zapamiętania,
odpowiedzialności czy rodzinnej wizycie.
Między słowami myśli mi się natomiast o nadchodzącym śniegu,
spacerach, porzeczkowej nalewce, świetle, czytaniu, pisaniu, zasypianiu
i budzeniu się, nie-muszeniu i zrobieniu czegoś nie-mojego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz