sobota, 22 października 2011

Druga strona księżyca

Dziś piątek wieczór. Najlepsza pora dnia.
Moje serce uspokaja się po całym tygodniu.

Byłam dziś na długim spacerze. Wyraźny chłód nadchodzącej zimy orzeźwiał moje myśli.
Kilka godzin temu wyłączyłam komórki i nie mam zamiaru ich włączać przez kilka następnych.
Lubię czasami się powłóczyć noga za nogą. Bez celu. Wybierać drogę w ostatniej chwili lub bezwiednie kroczyć gdzieś przed siebie. Nic nie musieć. Nie potrzebować. Chować się za czapką z daszkiem i wtulić się w muzykę sączącą się do uszu. Myślałam o tym że bardzo potrzebuję czasu dla siebie i
swoich myśli. Mam ich ostatnio tak dużo. Chciałabym móc wziąć jakiś
urlop i zająć się wyłącznie sobą. Zrobić dla siebie te wszystkie rzeczy,
których nigdy nie zrobiłam. Nie musieć spełniać czyichś oczekiwań i nie przejmować się tym, że moje wybory zostaną źle odebrane.

Mam tyle spraw do ogarnięcia.

Niedawno miałam okazję obserwować księżyc. Był ogromny. Wisiał na ciemnym niebie i jaśniał lekko pomarańczowym światłem. Był piękny.
Dziś też spoglądałam na ciemne niebo i szukałam na nim księżyca. Z marnym rezultatem.

Potem przypomniało mi się, że księżyc ma dwie strony. Jedną taką dla nas. Do oglądania. Widoczną gołym okiem.
Drugą szczelnie zakrytą. Niewidoczną. Ukrytą przed ciekawskim wzrokiem. Nie ma na niej mórz księżycowych.

Pomyślałam o tym jak bardzo jestem podobna do księżyca.
Mam dwie strony.

Jedna ta widoczna. Ze znaną twarzą. Niektórzy ją rozpoznają. Znają imię, nazwisko, wiedzą kim jestem i co robię. Szufladkują po swojemu według tego co widzą lub czego się dowiedzą.

Druga strona. Niewidoczna, ale nie znaczy gorsza czy wręcz zła. Inna. Taka, któa ma wiele do powiedzenia widocznej i znanej twarzy i często na nią wpływa, ale wciąż pozostaje w ukryciu. Czasami determinuje wybory i zachowania.
Druga strona. Taka bez światła. Z nierozwiązanymi sprawami. Tajemnicami nie do opowiedzania. Nie do końca poznana przez nas samych. Ta, z którą się zmagamy. Gdzie nie istnieją morza księżycowe, w których można byłoby się zamoczyć nogi i pospacerować brzegiem.

Przeplatają się te strony ze sobą.

Czasami w nas przebija zmęczenie zmaganiem i tajemnicami. Nasze niepokoje. Niedomówienia. Niedopowiedzenia. Życie w rozkroku nad brzegami nierozwiązanych spraw.
Albo czasem zwyczajne zniechęcenie trudami codzienności lub jej monotonia zmęczona brakiem perspektywy.

Teraz myślę o świetle. Jak to dobrze, że ktoś je wymyślił. Czasami trzeba się nieźle naszukać i napracować żeby je odnaleźć.
I kto wie?
Może za jakiś czas inna strona księżyca będzie miała swoje morza?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz