niedziela, 21 sierpnia 2011

Niedziela spod znaku krzyża

Za chwilę wyruszam na Cuatro Vientos na spotkanie młodych z Benedyktem XVI. Jestem w Madrycie i biorę udział w 26 ŚDM. Z tego co tu doświadczyłam i zobaczyłam – zrodziło mi się mnóstwo refleksji. Może kiedyś do nich powrócę.

Po lekturze niedzielnej ewangelii mam kolejny natłok myśli. Ciężko je zebrać w kupę i spisać. Niezdarnie klecę jakieś zdania i wrzucam tuż przed szczególnym czasem. Myślę, że otrzymałam dziś niezłą lekcję krzyża. Ciężko ja przyjąć, ale z pomocą łaski…

(Mk 8,27-33)
Potem Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: Za kogo uważają Mnie ludzie? Oni Mu odpowiedzieli: Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków. On ich zapytał: A wy za kogo mnie uważacie? Odpowiedział Mu Piotr: Ty jesteś Mesjasz. Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i
uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A  mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie.


Kiedy wczytuję w słowa dzisiejszej ewangelii zaczynam zastanawiać się nad dwoma kwestiami:

Pierwsza z nich to odpowiedź na pytanie: „Za kogo uważają mnie ludzie?”

Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków – odpowiadają apostołowie. Co człowiek – to wyobrażenie o Bogu. O tym kim jest i jak wygląda. Ile z tego wynika nieporozumień! Bóg powinien to, powinien tamto – iluż z nas tak myśli nie pozwalając Bogu  być Bogiem. Ma być marionetką spełniającą nasze wyobrażenia i oczekiwania. Maszynką, która po wrzuceniu monet wyrzuca przez szklaną szybkę żądany produkt. 

Druga rzecz – to gorzko brzmiące słowa Jezusa wypowiedziane do Piotra: „Nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie”.

Cierpiący Mesjasz? Zabity? Ale nigdy, przenigdy żaden Żyd nie wyobraziłby sobie Mesjasza, który mógłby cierpieć! Mesjasz miał wyzwolić Izraela – najlepiej orężem – spod władzy rzymskiego okupanta. Jakież poniżenie. Mesjasz cierpiący i ukrzyżowany. Mesjasz zdradzony i pobity. Mesjasz – zabity.

A myśmy nie tego się spodziewali…

To bardzo twarde zderzenie z tajemniczym planem Boga. To, co z ludzkiego punktu widzenia jest nie do przyjęcia, można tylko widzieć oczyma wiary. Po ludzku – absurd, w zamyśle zaś Boga, odwieczny plan zbawienia.
Śmierć i zmartwychwstanie. Wyzwolenie zupełnie innego rodzaju. Wyzwolenie ku czemuś czego nie widziały nasze oczy i nie słyszały nasze uszy. To kwestia wiary.

Patrzę na Piotra i widzę w nim siebie. Upominam Jezusa.
Czasami, kiedy jest trudno i wydaje mi się że coś powinno wyglądać czy działać inaczej. Kościół, świat, człowiek, nawet sam Bóg.

Nie może to przyjść na Ciebie

Czyż można dziwić się jego postawie? Bóg, który pozwala cierpieć człowiekowi? Bóg który umiera zamiast wszystkim pokazać, gdzie ich miejsce? Nigdy, przenigdy!
Z planem Bożym zderzam się każdego dna, kiedy sypią się moje plany, gdy coś nie wychodzi tak jak tego pragnę – od drobiazgów, aż po bardzo poważne rzeczy. I często brakuje mi refleksji, że rzeczy nie dzieją się ot tak sobie – tylko władze nad nimi ma Bóg oraz pokornego zgięcia kolan i modlitwy.
Niech się dzieje wola Twoja. Możemy jedynie obdarzyć Boga zaufaniem – najtrudniejszym zaufaniem, jakim jest oczekiwanie dnia, kiedy wreszcie zobaczymy Go warzą w twarz i rozpoczniemy żyć bez krzyża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz