poniedziałek, 18 czerwca 2012
Bigos
Naprawdę nienawidzę remontów. Jakby tego było mało - napięcie przed tymi co się będzie działo w ciągu najbliższych dwóch tygodni wzrasta.
I w ten oto sposób zrobił mi się bigos w pracy, a ja się ugotowałam i czuję się jak wkładka mięsna.
Chce mi się uciekać i nigdy tu nie wracać.
Rozpadłam się. Jest mi źle.
Każdy ma swoje zdanie, każdy mówi mi co powinnam zrobić, każdy ma inny pomysł.
I niby wszyscy mówią o tym, że zależy im na tym miejscu, to... zrobił się bigos.
Kilka osób jest złych, jeszcze inni są obrażeni, ktoś mówi, że tylko on ma rację w tym całym ambarasie.
Czasami mam wrażenie, że nadwerężają się w tym wszystkim i moje osobiste relacje.
Wiem, że nikomu nie dogodzę. Ba! Nie umie zrobić tego człowiekowi nawet sam Bóg!
Jedni oczekują, że zrobię to - inni że coś odwrotnego.
A ja mam ochotę uciec z krzykiem.
Tak, wiem. Jestem tylko małym człowieczkiem uczącym, się asertywności i obrony siebie.
Wiem, że zawsze znajdą się malkontenci, wszechwiedzący, znający się lepiej, i że będę na bokach smacznym kąskiem mięsa do konsumpcji....
Spacer nie pomaga. Chowam nos w książce próbując zapomnieć i odetchnąć jakimś fikcyjnym powietrzem.
Nie chce mi się jutro wstawać, więc po prostu się dziś nie położę i będę udawać, że wciąż jest dziś.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
i ja mam trudny czas w pracy. pomyśl o mnie i westchnij, a ja - vice wersja:) rut
OdpowiedzUsuńDziękuję Rut. Westchnę.
OdpowiedzUsuńMoże we dwie jakoś damy radę :)
Nie marudź tyle. Bigosy są ok :)
OdpowiedzUsuńTe kapuściane - jak najbardziej. Baaardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuń