niedziela, 8 stycznia 2012

Jest mi tak, jakby już...

Dotąd doszliśmy.
Tu się rozwiązały koniec z początkiem…
…Nikt nie przypływa po nas. Puste oceany…
… Jest mi tak, jakby już było za późno…

Nie. To nie tak że mam jakiś paskudny nastrój. Wręcz przeciwnie. Włączyłam sobie starą muzykę, gdzieś ze staro-studenckich czasów i pamięć po raz kolejny sprawiła mi psikusa wyrzucając na wierzch mnóstwo starych emocji.  Chciałam wczoraj pospacerować, aby ogarnąć cudze tajemnice szumem modlitwy i przemyśleć kilka rzeczy, ale przeszkodził mi w tym deszcz. Chyba czas się przyzwyczaić do pory zimo-deszczowej i przemianować styczeń na styczniopad.  Niemniej jednak trochę myśli przelatuje mi po głowie z myślą błyskawicy. Może po części dlatego, że doświadczyłam czegoś dziwnego, a zarazem trudnego, co wyrzuciło mi z pamięci kilka obrazków i uczuć z nimi związanych.  Szkoda, że nie umiem malować. Może obraz żywiej niż słowo pozwoliłby mi wyrazić to co czuję i myślę.

Przez emocje przemyka mi się zmęczenie. Muszę znów nabrać dystansu do cudzego wiecznego niezadowolenia. No i do kłamstwa, którego niedawno doświadczyłam. Przez to wszystko myślę o nas. Ludziach z krwi i kości. Konkretnych przypadkach – także i sobie – jak również o tych wszystkich, których dane mi poznać tu i tam.
Ileż razy ktoś nas rozczarował – nie takim zachowaniem, o jakim myśleliśmy, nie takim wyborem, którego byśmy oczekiwali, nie takimi słowami, których się spodziewaliśmy.
Są wydarzenia, których nikt z nas nigdy by sobie nie wymyślił, ale przydarzyły się. Ile razy każdy z nas myślał „to nie tak”, „to niesprawiedliwe”, „to nie powinno się zdarzyć”.
Są chwile, kiedy oglądamy na własne oczy okropności wyrządzone przez innych i  przestajemy wierzyć w to, że człowiek może się zmienić. W dodatku czasami doświadczamy zła, po którym przestajemy siebie rozpoznawać i  marzymy tylko o tym, aby mieć dar cofania czasu. Czasami blokujemy pamięć i staramy się żyć tak jakby się nic wokół nas nie wydarzyło i przestajemy być sobą.
Wielokrotnie doświadczymy niezrozumienia. Staniemy się pastwą cudzych języków. Wyrządzimy krzywdy, które na zawsze zmienią innym życie
Jesteśmy tylko ludźmi, których trudno zaszufladkować, i po których trudno się czegokolwiek spodziewać.

I nawet jeśli zatrzymuje nas jakaś ciemność,  wypadamy z drogi bo pojawił się nieoznaczony, ostry zakręt czy nieoczekiwanie lód ściął nas z nóg – to idziemy dalej, bo wierzymy, że w świecie istnieje dobro, o które warto walczyć.  I obojętnie jak to nazwiesz – istnieje miłość, nie ta z motylkami w brzuchu, ale ta chodząca przy ziemi, która walczy o człowieka do końca i  która nie waha się oddać z siebie wszystkiego.

Wiem to – bo doświadczam dobra. Choćby nawet jego drobiazgów czy odprysków, które prostują pokręcone ścieżki. Bo czasami pojawia się ktoś, kto jednym zdaniem wypogadza niebo. Bo czasami czyjaś pogodna twarz, cukierek położony przy komputerze, prosta pamięć o tym, by gdzieś cię zabrać lub coś ci przynieść sprawi, że świat staje się przyjaznym i dobrym miejscem.
Mimo rozczarowań – chcę wierzyć, że istnieje w nas dobro przykryte kurzem doświadczeń i ran, że istnieje w nas studnia miłości, z której każdy może zaczerpnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz